Posty

Obraz
Greckie wieczory zaczynały się w jednej z knajpek położonych przy głównym deptaku, a kończyły moczeniem zmęczonych tańcem stóp w morzu. W międzyczasie były dyskotekowe harce, które pozwalały odreagować to, co nagromadziło się w ciałach od ostatniego urlopu. Każdego ranka Zuzia próbowała zobaczyć o czym jest ta Grecja, ale już późnym przedpołudniem okazywała się być o ouzo z sokiem pomarańczowym i głębsze rozkminy po prostu schodziły z drogi kilku głębszym. Zuzia chciała myśleć o upojeniu w kontekście zapachów, smaków i śródziemnomorskiego klimatu, ale rzeczywistość poiła ją anyżową wódą i dziewczyna poddawała się jej, czując ze dużo więcej z tych wakacji nie wyciągnie. Na emie będzie czas na partenony i muzea. Teraz był czas ciała.  Zuziowe ciało tego wieczoru jednak nie chciało wpasować się we wciąganą z wielką wiarą w powodzenie akcji sukienkę. Karo wyglądała jak zawsze idealnie i jej sukienki nie wybierały oporu, chętnie przylegając do jej brązowej już skóry. Zuzia szarpała się ze s

Grecka epika

Obraz
Paralia tętniła. Krzykami Albańczyków zapraszających do obsługiwanych przez siebie restauracji, wykłócającymi się Rosjanami przy pełnych pamiątek i ciuchów straganach - bliskich kuzynach naszych nadmorskich kramów - oraz upałem, który wżerał się w beton wchodzący praktycznie na plażę. Dzień zaczynał się o szóstej, bo o tej ruszały na ulicy miotły, na końcu których starsze kobiety wyśpiewywały grecką nostalgię. Melodie ich piosenek zagłuszane były jednak od wczesnego rana przez śmieciarki, a Zuzia próbowała poprzez nałożenie poduszki na głowę uciszyć jej pulsujący ból, który był pochodną wymieszania ouzo i wina rycynowego stanowiących powitalny zestaw polskiego turysty. Było gorąco, głośno i pomimo kaca, wspaniale. Sen nie-sen o poprzednim wieczorze zawierał podkręcone procentami wspomnienia o popijawie przy basenie, brataniu się z ekipą ze Szczecina, dzikich tańcach na dyskotece na plaży i ciemnookim kelnerze z Kalimery, który wpadł na imprezę po skończonej pracy. Zuzia zastanawiała si

Zwijająca się płachta czasu

Obraz
- Ale że co? - Karo wpakowała do ust truskawkę. Zajadała się nimi zawsze, gdy tylko miała okazję, twierdząc, że to bardzo ekskluzywne owoce, wyniesione wraz z kawiorem i szampanem do rangi arcyjedzenia. Nie przeszkadzało jej to jednak jeść ich totalnie niechlujnie, odgryzając od szypułki, która lądowała na trawniku. - Kazałaś się zawieźć do domu, bo jakaś panna miała fajne ciało? Zuzia głośno westchnęła i popijając truskawkowy koktajl popatrzyła przed siebie. Jak okiem sięgnąć pola; zabudowa kończyła się na działce zajmowanej przez dom rodziców i na razie nie zapowiadało się, żeby coś miało się zmienić. Żałowała, że opowiedziała Karolinie o ostatnim spotkaniu z Krisem. Jak mogła spodziewać się siostrzanego zrozumienia? Żyją w innej przestrzeni, tamta laska z lasu to liga Karo, dlatego ona nigdy nie pojmie, jak to jest czuć się zagrożona pięknem innej. Karolina sama stanowiła takie zagrożenie. - Nieważne - Zuzia odchrząknęła i wpasowała się w oparcie wiklinowego fotela, kt

Zuzioterapia

Obraz
Kris zaparkował w na tyle ustronnym miejscu, że mogła od razu iść siku. Poprosiła go już w trakcie drogi, żeby zatrzymali się, bo nie wytrzyma, ale obiecał, że w ciągu pięciu minut będą na miejscu, więc zacisnęła nogi i zęby, ale minuty dłużyły się niesamowicie. Kiedy więc dotarli, Kris szybko wyszedl z auta i poszedł gdzieś przed siebie leśną drogą, a Zuzia podciagnęła sukienkę i poczuła błogość i ciepło na pięcie. Zawsze się muszę osikać - ofuknęła się i nagle przypomniała sobie, że tu mogą być kleszcze. Euforia spowodowana zaspokojeniem fizjologicznej potrzeby ustąpiła miejsca lękowi. Szybko wstała z kucków, wyciągnęła z leżącej na masce renówki chusteczkę nawilżoną i wytarła nią dłonie, a potem piętę. Zastanawiała się, czy nie rzucić chusteczki w krzaki, ale przypomniała sobie jakiś obrazek z neta z uduszonym ptaszkiem i schowała ją do woreczka. A tych miała zawsze w torebce sporo. Gdzieś trzeba było upychać opakowania po pochłoniętych słodyczach. Dopiero kiedy zapinała torebkę zau

Jak w hamaku

Obraz
  - To kiedy ruszamy w znane lub nieznane razem rowerem? - Kris uśmiechnął się tak, że Zuzia poczuła znów nieroztropną,  ale przecież tak miłą bezwładność. Jakby kołysała się w hamaku, a nie siedziała na dość twardym krzesełku w La Scali. Knajpa była zdominowana przez bar w kształcie gondoli i wyglądała jak disnejowska Wenecja. Wszędzie freski, balustrady, małe balkoniki i fontanny. Chodziły o niej różne słuchy, ale jadło się tam przednio. Sięgając po bułeczkę panini Zuzka popatrzyła prawie prosto w oczy chłopaka i zapytała: - A co, jeśli powiem, że jutro? - To wtedy odpowiem, szukaj innego kompana, bo ja urlopu teraz nie dostanę - wyszczerzył się Kris. Zuzia natomiast się skuliła. Ratlerek znalazł punkt zaczepienia i zaczął warczeć, ale tak, że dało się zrozumieć, co mówi. A mówił jak zawsze tak, jakby kopał w twarz. "No tak, idiotko, chciałaś być taka dowcipna, to dostałaś odpowiedź. Szukaj innego!" Ale - to tylko dlatego, że on urlopu nie ma, przecież jego słowa to żart, p

Zanurzona w praniu

Obraz
Pranie od zawsze było dla Zuzi niesamowicie zmysłowe. Wilgoć rozwieszanych stringów, sztywność wysuszonych na wietrze i słońcu bokserek. Zapachy powietrza i płynu do płukania, który czasem był lawendowy, innym razem orzeźwiał konwalią, kazały przymykać oczy z przyjemności. Świeżość, dotyk różnych struktur materiałów, odgłosy strzepywania ubrań - to wszystko sprawiało, że Zuzia prała na potęgę. Gdy kończyła właśnie wieszać ostatni bawełniany top z sieciówki, usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia. Szybko wygładziła rant koszulki i odebrała telefon, który wyświetlał nieznany numer. Halo - jej głos brzmiał dość cicho, nie czuła się nigdy pewnie przy słuchawce. Szczególnie, kiedy nie wiedziała, kogo zaraz usłyszy i jak długo zajmie jej tłumaczenie, że nie jest zainteresowana tą ofertą. Cześć, tu Kris. Zuzia za cholerę nie mogła sobie przypomnieć żadnego Krzyśka. Jednak jako grzeczniutka przedstawicielka damskiego rodu, uznała, że niekoniecznie warto dzielić się tą wiedzą. Jeszcze by ch

Chwilobycie

Obraz
Łazienkowe lustro było lekko czymś umazane. Zuzka przetarła je reką, ale to tylko pogorszyło sprawę i rozmazało niewidomą substancję po większej powierzchni. Dziewczyna psiknęła obficie ajaxem, wzięła do ręki papierowy ręcznik i starannie wytarła zabrudzenia. Teraz widziała się wyraźnie. Uśmiechnęła się, bo lubiła patrzeć na swoje usta, kiedy ich kąciki unosiły się do góry i nadawały twarzy przyjemny wyraz. Niestety uśmiech szybko zgasł, gdy skierowała wzrok w dół, w kierunku brzucha. Próbowała go wciągnąć, ale nawet mimo zassania powietrza do środka odstawał i był jej wiekim wyrzutem sumienia. Jedź, jedz więcej, już się wylewa, ale co tam - warkot ratlerka nie był zbyt głośny, ale wystarczający, żeby podnieść poziom kortyzolu i zacząć samobiczowanie za każdą hanutę, wczorajszy kawałek pizzy i dzisiejszą bułeczkę z dżemem. Bo za pieczywem Zuzia przepadała. Wszystkie croissanty, kasjerki i ciabatty stanowiły tak wielką pokusę, że ulegała im notorycznie, pomimo wiedzy, że wściekły kundel